Z aktorem Adamem Woronowiczem rozmawiamy krótko przed oficjalnym otwarciem Festiwalu BNP Paribas Dwa Brzegi.
Czy to Pana pierwsza wizyta na Festiwalu BNP Paribas Dwa Brzegi?
Nie liczyłem, ale trochę było już tych wizyt. Nie da się ukryć, że to jest miejsce z jednej strony bardzo kameralne, ale z drugiej strony przychodzi taki moment, gdzie zagęszczenie twórców i ludzi kina na metr kwadratowy jest naprawdę wysokie. Każda edycja tego Festiwalu niesie ze sobą coś nowego. Kazimierz Dolny to niewątpliwie miejsce, które wpisało się już na mapę polskich festiwali filmowych. Puls polskiego kina jest tutaj wyczuwalny.
W „Zupie nic” wcielił się Pan w głowę rodziny z czasów PRL-u. Jak odnalazł się Pan w tej roli?
Z jednej strony było mi łatwo, bo doskonale pamiętam te czasy. A z drugiej strony musiałem pamiętać, że moja postać to człowiek taki jak ja dzisiaj — mający inne problemy, ale to ten sam człowiek. Myślę, że zmieniają się epoki i kostiumy, ale ludzie w swoich emocjach i namiętnościach są tacy sami. Kinga Dębska wygenerowała taką historię, która uwalnia w ludziach bardzo pozytywne wspomnienia. Chcieliśmy, żeby pomimo tych trudnych sytuacji, był to ciepły film.
W zeszłym roku oglądaliśmy Pana również w wydaniu współczesnym, biurowym. Czy przygotowując się do roli Dariusza w „The Office PL”, spoglądał Pan w stronę Dwighta z amerykańskiej wersji serialu?
Praktycznie nie obejrzałem ani jednego całego odcinka amerykańskiego „The Office”, w ogóle nie znałem tej postaci. Wiedzieliśmy, że musimy stworzyć w pełni polskie biuro, coś, co będzie bliskie rodzimemu widzowi, a ściganie się z legendą musimy odłożyć na bok. Skończyliśmy właśnie drugi sezon i kto wie, czy nie jest lepszy niż ten pierwszy. Nie wiedzieliśmy, że tak dużo możemy w tym jeszcze odkryć i pomieścić.
Rozmawiał Bartosz Kuchler, „Głos Dwubrzeża”
« Wejściówki na filmy „Marta Grall”, „Wielka wolność” — komunikat organizatora Poniedziałek na BNP Paribas Dwa Brzegi »
ZNAJDŹ NAS